
Na temat Sztuk Walki można wiele pisać...
Ostatnio podczas spotkania ze znajomymi rozmowa przeszła na temat wielu modnych i ciekawych Sztuk Walki. Słysząc wiele przeciwstawnych opinii, można poczuć się zagubionym gdyż część przeciwników potępia je w czambuł zwolennicy w ogóle nie widzą problemu.
Wydaje mi się że w zależności od perspektywy z jakiej patrzymy na problem do takich wniosków możemy dojść. Gdzie przebiega granica między sportem a sztuką walki. Czy ćwiczenie Judo jest bezpieczne a Kung - Fu już nie?
Znane są przypadki bardzo głębokiego zainteresowania duchowością i filozofią Dalekiego Wschodu i Sztukami Walki, które nawet doprowadziły do bardzo poważnych problemów natury psychicznej i duchowej. Kilku adeptów związanych bardzo głęboko ze Sztukami Walki zauważyło pewne niepokojące symptomy w sferze psychiki i duchowości. Im głębiej wchodzili w tą tematykę tym te problemy potęgowały się. Różnego rodzaju wizje, omamy wzrokowe i słuchowe, zaczęły pojawiać się stany depresyjne, różnego rodzaju lęki, w niektórych przypadkach rozpoczęło się komunikowanie z wizjami, postaciami starych mistrzów. W niektórych przypadkach stwierdzono wręcz podstawowe objawy nawiedzenia demonicznego i musiał zostać odprawiony uroczysty egzorcyzm - proszę pamiętać, że takowy odprawia się po uprzednich badaniach psychologicznych lub psychiatrycznych aby wyeliminować różnego rodzaju choroby psychiczne. W przypadku autora tego tekstu zainteresowanie Sztukami Walki doprowadziło do zauroczenia Buddyzmem Zen i wyznawania go przez okres pięciu lat.
O czy należy pamiętać. Każda z tych dyscyplin ma swoje korzenie czy to w religii czy też filozofii Dalekiego Wschodu. Naczelną kategorią chińskiej filozofii jest qi (ki), kosmiczna energia życiowa, która odegrała kluczową rolę w rozwoju niezliczonej ilości systemów walki.
Na przykład Kung-Fu jest nierozłącznie związane z chińskim buddyzmem Chan. Podstawy filozoficzne Chan stworzone w Indiach, zostały przez mnicha Bodhidharmę (Da Mo) przeniesione do Chin. W klasztorze Shaolin zostały one w pełni i ostatecznie sprecyzowane, ukształtowane oraz praktycznie wcielone w życie. Z biegiem czasu doktryna ta przyjęła i rozpowszechniła się także w innych krajach. Japończycy rozwinęli ją dostosowując do własnych oczekiwań i praktykując pod nazwą Zen. Właśnie w Japonii Zen przyjął się najpowszechniej, będąc wykorzystywanym w sztukach walki, kaligrafii, malarstwie, poezji i wielu innych dziedzinach życia. Do popularnych stylów chińskiego Kung Fu na pewno należy zaliczyć jeden ze styli wewnętrznych Tai Chi, jest to styl walki zaliczany do tzw. stylów wewnętrznych (neijia) Kung-Fu/Wushu.. Trening jest znacząco różny od treningu większości sztuk walki, w tym tak zwanych zewnętrznych (waijia) odmian Kung-fu/Wushu. Nie koncentruje się on na typowo rozumianym treningu fizycznym, lecz raczej na pracy nad szczególną koordynacją ciała, a przede wszystkim koordynacją pomiędzy umysłem a ciałem, w oparciu o klasyczne koncepcje chińskiej nauki, takie jak qi (ki) - energia witalna i nei jin (nei chin) - siła wewnętrzna.
Zgodnie z założeniami yi (umysł) prowadzi qi (energię witalną), a qi z kolei prowadzi ciało. Energię witalną qi uważa się za główne źródło tak zwanej siły wewnętrznej (nei jin), jaką posługuje się adept taijiquan. W niektórych szkołach stosuje się obecnie interpretację klasycznych pojęć bardziej zgodną ze stanem współczesnej nauki.
Należy również zauważyć pewien podział Kung -Fu angażuje oprócz ćwiczeń fizycznych również sferę duchową a praktyka technik Wushu angażuj człowieka w aspekcie zewnętrznym, czysto fizycznym.
W ciągu mojej przygody ze Sztukami Walki (ok. 15 lat) miałem okazję przez cztery lata uczestniczyć w zajęciach Pszczyńskiej Akademii Sztuk Walki (no, w różnych porywach zaangażowania). Charakterystyczne jest to, że duchowość Wschodu została wyeliminowana i zastąpiona duchowością Chrześcijańską. Zamiast medytacji - błogosławieństwo jednego z kilku księży, którzy już ćwiczą długie lata. Coroczne rekolekcje, pielgrzymki i tym podobne. Gdyby ktoś chciał coś przemycić Wschodniego to nastąpiłoby spotkanie z mistrzem Brudnym (10 Dan) i usunięcie takiego reformatora z szeregów.
Na temat Sztuk Walki można wiele pisać, chwalić je i ganić. Wiele kobiet chodzi spokojniej po ulicach bo znają podstawowe techniki obrony. Niektórzy łączą Sztuki Walki z sektami. Tak nie można, pewne ryzyko uwikłania się w fałszywą duchowość pewnych myśli i idei Wschodu na pewno istnieje. Najważniejsze, kto jest moim Panem i czy wiem, czego ode mnie oczekuje.
Darek Pietrek
Opracowanie niniejsze udostępnione za uprzejmą zgodą serwisu:
Centrum Przeciwdziałania Psychomanipulacji
~o~
No właśnie, mniej więcej o coś takiego chodzi, ale jeżeli to jest cały system walki ze wschodu, to jednak będzie to za mało. Duchowość będzie przenikała bezpośrednio z ruchów ciała. Trzeba nowych, chrześcijańskich sztuk walki.
Pozdrawiam,sensei
Bibrus.
Oryginalnie azjatyckie sztuki walki nie posiadały dużej liczby stopni. Był tylko uczeń i mistrz. Dopiero w latach 70-tych wprowadzono stopnie, aby rżnąć na kasę naiwnych europejczyków i amerykanów.
Wymyślano też bez umiaru nowe techniki (ich pomysłodawcy chyba zataczali się ze śmiechu licytując się ileż to kolejnych głupich technik walki łykną w eu i usa) ...
Podejrzewam, że czasami był taki dialog:
- a popatrzcie, może taką głupią technikę wprowadzimy ?
- nie no, Nakamura, tak głupiej techniki to już na pewno nie łykną !
(po kilku miesiącach ...)
- Nakamura ! Cholera, łyknęli to !
(zbiorowe "hahahaha") ...
Ponadto systemy treningowe były bez porównania gorsze, niż obecnie stosowane w byle klubie fitnesowym ...
Każdemu, kto chce być dobry w sztukach walki radzę do perfekcji opanować kilka prostych technik, zdobyć kondycję, trenować szybkość oraz niezależnie od wybranej sztuki waki: trenować boks i zapasy (a najlepiej mma) ...
I tłuc się ile wlezie w praktyce, na ustawkach, na sparingach itp. ...
Tylko praktyka !!! Żadne tam powtarzanie rychów w powietrzu, jak na bale ie !!!
Widzę że są obrońcy wschodu, bagatelizowanie ezoteryzmu takiej duchowości, metod koncentracji (czyli wywoływanie ZŁEGO) itd Klasycznie że odezwał się liberał, ale niestety zwolennikami owych sztuk walk są też często narodowcy (czy nie tacy co woleliby słowiańskiej, czy pogańskiej Polski?) i katolicy, którzy jeszcze nie przejrzeli na oczy. Przejrzą. Nie da się pogodzić żarliwej wiary i mistrzowskich poziomów owych sztuk opętania, zatracania swojej duszy.
Ciekawy temat i zawsze aktualny, zwłaszcza dla Chrześcijan. Mam osobiście kontakt ze znajomymi z Karate Shotokan i nie tylko. Sam rekreacyjnie uczę się technik (kopnięcia – zwykła motoryka), bez całej tej „oprawy Wschodniej”. Nawet nie mówię - „osss” („usss”), gdy wchodzę lub wychodzę z dojo. Mogę sobie na to pozwolić – „po znajomości”.
Jednak dla nieświadomych Chrześcijan może być to zagrożeniem duchowym (rytuały).
Osobiście uważam, że w karate, nawet tzw. „kata” („forma, model, matryca, sztanca”), czyli układ ciała i określonych ruchów, jako pantomimiczne wyobrażenie walki w powietrzu – jest nie do przyjęcia. Ponoć zawiera (z historii), m.in. elementy azjatyckich tańców wojennych. Tak, czy siak, Chrześcijanie powinni być ostrożni.
Sam również otarłem się w swej naiwności, o prywatne praktyki medytacyjne Zen. Mam to już za sobą.
Kiedyś zaczynała mnie również pociągać rosyjska (sowiecka) – „Sistiema”, którą eks- żołnierze Specnaz-u, zaczęli sprzedawać w USA (gdy padło ZSRR), również w Polsce.
Na płaszczyźnie podstawowej nawet wygląda to, niewinnie - brak sztywnych technik, rozluźnione ciało w poruszaniu się i techniki oddechowe. Jednak w wykonaniu mistrzów, jest zaskakująca – skąd czerpią dziwną energię ? Właśnie przez owe, specyficzne techniki oddechowe. Lekkie muśnięcie, przewraca wielkiego chłopa.
Sowieci już od lat 50., ściągali różne techniki i praktyki ze Wschodu, z tzw. „Wschodnich Sztuk Walki”, by stworzyć swoich super żołnierzy (Specnaz), do podpalenia w swoim czasie całej Europy (wspomina o nich Suworow, w swych książkach).
Wiedząc to wszystko, śmieszy mnie zawsze nazwa – „chrześcijańska Joga”, itp.
Nie ma i nie powinno być - „chrześcijańskich stylów walki”, bo to jest sprzeczne z Ewangelią.
Jednak rozumiem potrzebę samoobrony (chociaż najlepszą jest Bóg), to chyba można polecać: boks, kick-boxing, różne formy technik pozbawionych duchowości, jak „Combat”, lub może izraelską Krav Magę.
Tymi przemyśleniami chciałem się z Wami podzielić.
Pozdrawiam !
Nawet ujmując sprawę z punktu widzenia psychologicznego - 80%-90% walk rozstrzyga się w wyniku oszacowania postawy przeciwnika. Jeśli ktoś jest pewny siebie, nawet mimo pozorów, jakimi są - wysokość, masa, muskulatura, "wygrywa" walkę w ten sposób, że do niej nie dopuszcza.
Spojrzenie w oczy potencjalnego przeciwnika, jeśli już jest nieuniknione musi być pewne, pozbawione cienia strachu i zwątpienia. Jeśli jest z nami Bóg, dopilnuje, aby nasza postawa dała przeciwnikowi do zrozumienia, że lepiej nie ryzykować. Nigdy nie reagować na zaczepki słowne, nie pozwolić, aby doszło do wewnętrznego wzburzenia. Czy denerwujemy się na psa, który szczeka zza płotu?
Sprężysty, energiczny krok na ulicy, krótkie, pewne - nie wyzywające - spojrzenie najczęściej załatwiają sprawę. Jeśli mamy do czynienia z grupą potencjalnych napastników, warto spytać o godzinę albo o drogę. Jeśli chcieli zaatakować przypadkową ofiarę, to z reguły całkowicie wybija ich to z rytmu. W żadnym wypadku nie dawać do zrozumienia, że się obawiamy. Siła ducha.
Większość ulicznych "problemów" wynika z nieodpowiedniego zastosowania zasad psychologii i ulegania emocjom.
No i, bardzo ważna sprawa, kobiety nigdy nie powinny chodzić same ciemnymi ulicami...
Co do kobiet, to powinny mieć mężczyzn silnych psychicznie (mocnych duchem).
Jeśli chodzi o siłę ducha (psychiki, woli) :
„Mocą tej woli jesteśmy uświęceni przez ofiarowanie ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze” (Hebr. 10,10)
… a tak, przy okazji : psychika (emocje), wola, siła ducha – przydają się w życiu i w sporcie, czy ekstremalnych sytuacjach (stresie), a zauważyliście, jak definiuje Biblia człowieka (jego elementy składowe) ?
I List do Tesaloniczan 5,23 – „… a cały duch wasz i dusza, i ciało …” (trzy składowe, a nie dwie – ciało i dusza).
List do Hebrajczyków 4,12 – „… przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku …”
Jak to zdefiniować, w naszym potocznym rozumieniu psychiki ?
Co jest odważniejsze (silniejsze), dusza, czy duch ?
Według mojego rozeznania:
dusza – to emocje właśnie (sfera poznawcza otoczenia, świata);
duch – pierwiastek Boży, łączność z Duchem Bożym (zwierzęta maja tylko dusze, bo daje ona życie ciału – psychika).
Z. Freud (Żyd – ateista, bawiący się z dziećmi w kabalistyczne zabawy), coś może próbował na swój przyziemny sposób zdefiniować, ale kiepsko … „id, ego, superego”.
Jednak to Chrystus jest naszą siłą !
nara
Czy to jest okultyzm ? Czy fizyka ? Tak czy inaczej wszyscy prędzej czy później z takim fenomenem chcą się skonfrontować.
Oczywiście sporo spraw to mity ale ogłupiacz TV pokazywał nie raz , że pewne fenomeny się ujawniają i to się da zrobić po jakiś szkoleniach.
Skoro buddyzm jest demoniczny u swych fundamentów to i jego owoce też /nawet te pozornie ucywilizowane/ , a prać się po pyskach po chrześcijańsku no to przepraszam ale to pomyłka jakaś chyba.
>>> Opisujesz przypadki ludzi, którzy najpewniej swoje problemy (już istniejące) chcieli rozwiązywać angażując się w to czy owo. Nie tędy droga.
>>> piszesz to na poważnie ? :)
>>> Co jest dziwnego dla Ciebie w technikach oddechowych?
Przecież oddychając wdychasz powietrze i wg. niektórych energię, czyli to co stworzył Bóg.
Heh. Opętać może wszystko. Zależy od tego "kto jest moim Panem" (jak sam słusznie konkludujesz). Tu wg mnie leży sedno problemu.
A sztuki walki należy raczej ćwiczyć niż o nich pisać i gadać:). Z naciskiem na "ćwiczyć" co polecam każdemu:).
I jeszcze do MK:
Po cóż wywarzać otwarte drzwi? Z "chrześcijańskich" sztuk walki masz szkołę polskiej szabli a w ogóle zostawmy te owarte wierzeje stodoły - jeśli jakiś cios jest skuteczny, to go zaadaptujmy i po co wymyślać nowe, jak stare działa i jest skuteczne?!
PASW nie jest wyjątkiem w "cywilizowaniu" (czyt odkrzaczaniu z wschodniego zamulenia religijnego) wschodnich sztuk walki. Osobiście miałam przyjemność spotkać trenera, który podobne działanie uczynił jedną ze swych prac badawczych i naukowych. To jest właściwy kierunek.
A deski to się łamie ku uciesze widzów pokazu:). Przez kontakt kończyny z deską (inaczej to nie pójdzie - hihi). Nie potrzeba do tego nadludzkiej siły. Zrobić to może wytrenowana białogłowa, którą praktycy nauczyli pracy rąk:).
Co do "chrześcijańskiej jogi" to faktycznie jakaś sprzeczność;). Ale za to taki "pilates" - już nią nie jest a to wszak wciąż wykorzystanie dorobku jogi (tu służące tylko i wyłącznie do np. wyprostowania kręgosłupów).
Osobście zachęcam do czerpania korzyści z dorobku ludzkości. Bez lęku. No bo "któż jak Bóg?!":) Jeśli Jego postawimy na pierwszym miejscu to już nijakie złe siły tego pierwszego miejsca nie zajmą. A umiejętności praktyczne (tu: samoobrona i proszę nie gadać, żeby baby ciemnymi ulicami nie chodziły same, bo czsem po prostu muszą i nie ma wyproś), relaks na świeżym powietrzu, kondycja, rzadszy kontakt z lekrzem:) i inne takie to nie są rzeczy sprzeczne z chrześcijaństwem.
>> Masz rację :)
Kapłani w sztukach walki. Celem współczesnych kapłanów jest ścieranie ludzkiego ego, a drogą jaką proponują "wycofanie", celem sztuk walki jest zwiększenie ludzkiej atywności -czyli jakby sprzeczność.
Zee Jop "Cyberius"
Natomiast jeżeli podejmiesz próbę pogodzenia istoty tego hobby z istotą chrześcijaństwa to w zasadzie nie ma pola do dyskusji.
Sztuki walki nie powstały w celu poprawy efektywności mieszania zupy.
Ich fundament JEST antytezą chrześcijaństwa.
W końcu „usypianie” pomiędzy praktykującymi te hobby nie odbywa się za pomocą kołysanek czy …przynudzania na przydługich kazaniach : )
Filozofia jako nadbudowana przy okazji tworzenia praktyki prymitywnej - cielesnej jest zwyczajnie pragmatyczna jak wszystkie wschodnie filozofie i religie.
Nie czarujmy się ale chrześcijańska doskonała idea poświęcenia bardzo daleko odbiega od czystego pragmatyzmu doktryn dalekiego wschodu.
Nie chodzi mi o oddech – naturalny, którym Bóg obdarzył człowieka w jego ciele i „energię” (duszę – psychikę – wolę – „siły witalne” / tchnienie życia), tylko o energię, moc, a właściwie jej źródło … (skąd ?).
Specyficzne techniki oddechowe (ruchy ciała / figury, stan umysłu); przykład z autopsji – kiedy 2 lata temu, w swej naiwności i wielkiej głupocie, chciałem być zrelaksowany, opanowany, zdrowy – zacząłem amatorsko (sam), medytacje, niby Zen.
W odpowiednim siadzie, zamknięte oczy, stopery w uszach (by mieć idealną ciszę), starałem się o niczym nie myśleć i … i zaczynałem oddychać ! Według technik z podręcznika, np.: wdychanie nosem, liczenie do 10 i wydychanie ustami. Oddech miał być nie z klatki piersiowej tylko przeponowy (miał się lekko unosić dół brzucha). W czasie oddychania (jedna z metod), miałem sobie wyobrażać srebrną nić, która zwija się i rozwija w moim ciele (w brzuchu ?), już słabo pamiętam. Nieraz robiłem się senny, a nieraz sekundy pustki w głowie (jak na głupka przystało).
Dziękuję Bogu, że krótko to trwało i robiłem to jeszcze, bez dużej wprawy.
Jak takie praktyki oddechowe, Ci się podobają ?
(odnosimy ten dyskurs tylko przez pryzmat Chrześcijaństwa i Ewangelii)
… to otwieranie umysłu („serca” – biblijnie ?), duszy i ducha na sprawy demoniczne.
Jak już tu padło – okultyzm !
Co do technik oddechowych w „Sistiemie”, to raz, że nie wszystkie techniki (praktyki) od razu się ujawnia i w nie wprowadza, dwa, że poczułem do tego duży niesmak, i przestałem dalej ten zlepek stylów i praktyk Wschodnich – zgłębiać.
Nie chodzi mi, tutaj o oddychanie typu fizjologicznego w sporcie, np. przy podnoszeniu ciężarów, wykonywaniu technik bokserskich, czy kopnięć lub w trakcie joggingu.
Co do technik relaksacyjnych (terapeutycznych), też byłbym ostrożny, bo są czerpane (inspirowane) z różnych źródeł; np. „riberthing” (nie pamiętam jak się to pisze ?), może ktoś wie, coś na ten temat ?
Pozdrawiam !
Pozdrawiam
I stara. Tak trochę. Jak na standardy kościelne to właściwie ciepłe bułeczki :) zupelnie jak z tymi archea "dopiero co" odkrytymi :))
Nie chodzi mi o oddech – naturalny, którym Bóg obdarzył człowieka w jego ciele i „energię” (duszę – psychikę – wolę – „siły witalne” / tchnienie życia), tylko o energię, moc, a właściwie jej źródło … (skąd ?).//"
>>>> Jak to skąd MOC? Przecież człowiek jest stworzony na podobieństwo Boga.
Już apostoł Paweł pytał: "Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w Was?"
A JEZUS mawiał "„Będziecie czynić to, co ja czynię, a nawet większe jeszcze rzeczy"
//"Jak takie praktyki oddechowe, Ci się podobają ?
(odnosimy ten dyskurs tylko przez pryzmat Chrześcijaństwa i Ewangelii)
… to otwieranie umysłu („serca” – biblijnie ?), duszy i ducha na sprawy demoniczne.
Jak już tu padło – okultyzm !"//
>>>> Aby się otwierać na cokolwiek trzeba uprzednio zbudować w sobie niezwykle pewny fundament duchowy i psychiczny - "Błogosławieni czystego serca ... (Mt 5, 8)
"Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym" i Mk 7, 21-22 "
gdzies zapodzialem filmik ale powininen sie wyguglac po wklepaniu Taiji cove
Niepokoją mnie Twoje poglądy na różne kwestie od CHEMTRAILS które kiedyś wyśmiałaś, to wyjątkowo LEKKIE podejście umajone racjonalizmem nwo. Do torebki radzę gaz pieprzowy wsadzić, czy coś mocniejszego zamiast śmierdzideł i tysiąca innych ZBĘDNYCH przedmiotów ;) Jeżeli osiłkowi kobieta walnie ciosem "karate" w twarz, to raczej już tego nie przeżyje. Kobieta, a nie osiłek ze złamanym nosem czy zębem, a raczej najwyżej podbitym okiem, rozciętą wargą. Zwłaszcza że napastników przeważnie jest kilku. Jeżeli złodzieje, to dać czego chcą, może tylko na wino czy flaszkę czegoś mocniejszego, bo zimno, a Polak nie wielbłąd? Złamane paznokcie będą więcej kosztować i potargane markowe ciuchy, a nowy nos i silikonowy oddech?
Kobiety które sądzą że mogą się obronić są wyjątkowo naiwne. Ile jest prawdziwych mistrzyń mających NIECO większe szanse? Ile lat ciężko trenowały? Czy sprawdziły się w praktyce? I czy to cokolwiek znaczy? Każda sytuacja jest inna, bandzior widząc taką "sztukę" wyciągnie gnata i skończy się zabawa w gimnastykę. Sztuka przetrwania to rozum, wyobraźnia, empatia, inteligencja emocjonalna, dlatego nie dostałem po ryju w kilku sytuacjach krytycznych. Dlatego żyję. Wyczuć sytuację, to jest klucz.
Jednak jeżeli idziemy z własną rodziną, to mam prawo zabić napastników w obronie moich bliskich, czy po rycersku innych niewinnych ludzi i nie chcę do tego użyć jakichś nawiedzonych technik zwodzących w okultyzm, acz zręcznie maskowany. Szczerze mówiąc wolałbym wyciągnąć giwerę i zastrzelić drani.
Kobiety w ogóle nie powinny chodzić, przebywać same. Nie na darmo jest ważny element każdej kultury. To forma ochrony. Odradzam nawet wyjazdy parą przyjaciółek, lepiej mieć mieszane towarzystwo.
Wielu mężczyzn odnalazło w sobie tę wrażliwość i delikatność i ciepło, o których mówi się, że mają ją matki dla swoich dzieci. Odnaleźli też intuicję, czyli skrytą mądrość, którą dotąd przypisywano zazwyczaj jedynie kobietom. A także pokorę i cichość, charakterystyczne dla oddanego kobiecego serca.
Natomiast wiele kobiet tzw. "Zachodu" stało się twardymi w negatywnym sensie, zabijając wrażliwość i ciszę wewnętrzną. Zabiły delikatność i przez to utraciły swą kobiecość. Stały się maszynami. W pracy idą po trupach do celu, zabijają własne dzieci, mają wzgardę dla prawdziwego piękna, jak zawsze - plotkują bezmyślnie i dają fałszywe świadectwo, zdradzają swych mężów, rozbijają rodziny, klną, rozpowszechniają brzydotę pod płaszczykiem atrakcyjności, oddają się chorej zmysłowości, pożądają dóbr materialnych, napędzają zły rynek. Zamiast wrażliwości, którą należy teraz "zarażać" społeczeństwo, robią coś zupełnie przeciwnego, psując ten świat.
Tak - jak powiada Pismo - jak Ewa pierwsza sięgnęła po zło, skuszona przez diabła, a następnie zaraziła nim Adama, tak kobiety dziś są przyczyną wielkich tragedii na skalę światową, tolerując zło i do niego doprowadzając, nie kultywując tradycji, które były dobre, zastępując je złem które wywodzi się z źle rozumianej emancypacji. To one kuszą swą cielesnością, sprzedają swe ciała na okładkach czasopism i w teledyskach, sprawiając, że mężczyźni pragną takiej wynaturzonej atrakcyjności, a inne głupie kobiety je naśladują. To zepsucie, które jest ogromną katastrofą i które można także określić mianem "zmężnienia" wywodzi się od kobiet i ich głupoty.
Także każda doczesna prawda ma dwa oblicza. Ty pokazałaś jedno, ja - drugie :)
Moim zdaniem, podstawowe wartości Chrześcijaństwa i Buddyzmu są zaskakująco zbieżne (żeby nie powiedzieć tożsame); tym niemniej Buddyzm, na przestrzeni historii wydaje się być bardziej pokojową religią niż Chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo było (i wciąż czasem jest) używane dla uzasadnienia polityki co kładzie się zdecydowanym cieniem na tej religii.
Uważam, że ktoś kto wyznaje dowolną z tych religii, i jest wierny jej podstawowym zasadom, jest naprawdę *wspaniałym* człowiekiem. Co więcej, zazwyczaj taki człowiek się ze swoją wiarą nie obnosi. Natomiast w Polsce, niestety, wielu wiarę niesie na sztandarach, podczas gdy w życiu podstawowych zasad wyznawanej religii nie stosuje.
Propagowanie opinii, że sztuki walki prowadzą do opętania jest głeboko błędne i nieprawdziwe. Wręcz przeciwnie - sztuki walki promują wartości takie jak szlachetność, honor, skromność i uczciwość - i to są wartości które są warte kultywowania. Opętanie demoniczne prowadzi do zachowania kompletnie sprzecznego z tymi wartościami.
Pozdrawiam
Buddyzm nie jest demoniczny, choć może być, i pewne jego odmiany są, zależy od mistrza.
Papież JPII powiedział, że najwyższą formą buddyzmu jest chrześcijaństwo, wiec nie znalazł tam złego, w jego istocie.
Ale "chrześcijańska sztuka WALKI" to nie brzmi za dobrze.. :)
>>> hmm ;) Myśl prawie muzułmańska.. :)
Tak czy inaczej, myślę że oboje mamy rację!
Jeśli chodzi o "zdziecinnienie", to w jakimś stopniu ono musi nastąpić ("Jeśli nie staniecie się jako one..."). Dziecinna ufność i wiara, otwartość, serdeczność, prostota, ciepło, pewnego rodzaju miękkość, młodzieńcza energia... pomimo całego dorosłego doświadczenia, w którym tyle jest bólu, zawiedzionych nadziei, złamanego zaufania, doświadczenia zdrady, opuszczenia.
A więc mądrość wynikająca z doświadczenia w syntezie z pewnym stopniem "naiwności" i beztroski - bo czego się bać jak Bóg z nami? Tak mi się wydaje.
Tymczasem prawda jest taka, z tego co wiem, że największym buddą jest bodhisattwa - budda miłosierdzia. Jest to taki podróżnik, który - co prawda - zasłużył na nirwanę (czyli koniec cierpienia i przebywanie w szczęściu) i osiągnął ją, jednak zrezygnował z niej dobrowolnie dla zbawienia od cierpienia innych istot czujących. Dlatego powraca "z drugiego brzegu" do świata w takiej czy innej formie (duchowej, astralnej, cielesnej) i dalej działa, aby redukować ból egzystencji dla tych, którzy tkwią w zaklętym kole samsary, aby ich oświecać.
Gdzie Ty przeczytałaś, że Jan Paweł II zrozumiał, że buddyzm jest tylko o krok od chrześcijaństwa? Czy to było po "Przekroczeniu progu nadziei"?
Jak mi odpowiesz, to w nagrodę ciekawostka niesamowita! :)
,,Oświecenie'', jakiego doznał Budda, sprowadza się do przeświadczenia, że świat jest zły. Jest on też źródłem zła i cierpienia dla człowieka. Ażeby wyzwolić się od tego zła, trzeba wyzwolić się od świata. Trzeba zerwać te więzy, jakie łączą nas z zewnętrzną rzeczywistością -- więzy istniejące w naszej ludzkiej konstytucji, w naszej psychice i somatyce.
Im bardziej uwalniamy się od tych więzów, im bardziej wszystko, co światowe, staje się nam obojętne, tym bardziej wyzwalamy się od cierpienia, czyli od zła, które pochodzi ze świata.
Czy w ten sposób przybliżamy się do Boga? W ,,oświeceniu'' przekazanym przez Buddę nie ma o tym mowy. Buddyzm
jest w znacznej mierze systemem ,,ateistycznym''. Nie wyzwalamy się od zła poprzez dobro, które pochodzi od Boga, wyzwalamy się tylko poprzez zerwanie ze światem, który jest zły. Pełnia tego zerwania to nie zjednoczenie z Bogiem, ale tak zwana nirwana, czyli wejście w stan doskonałej obojętności względem świata. Zbawić się, to znaczy przede wszystkim uwolnić się od zła, zobojętnieć na świat, który jest źródłem zła. Na tym cały proces duchowy się kończy.
Nieraz próbuje się tu nawiązać do mistyków chrześcijańskich czy to z Europy północnej (Eckhart, Tauler, Suzo,
Ruysbroeck), czy też późniejszej mistyki hiszpańskiej (św. Teresa z Avila i św. Jan od Krzyża). Jeżeli jednak św. Jan od Krzyża w swojej Drodze na Górę Karmel oraz w Nocy ciemnej mówi o potrzebie oczyszczenia, oderwania się od świata zmysłowego, to jednak to oderwanie nie jest celem samym w sobie. ,,By dojść do tego, w czym nie masz upodobania, musisz iść przez to, w czym nie masz upodobania. By dojść do tego, czego nie poznajesz, musisz iść przez to, czego nie poznajesz. By dojść do tego, czego nie posiadasz, musisz iść przez to, czego nie posiadasz'' (Droga na Górę Karmel, I, 13,
11). Te klasyczne teksty Jana od Krzyża bywają nieraz rozumiane na azjatyckim Wschodzie jako potwierdzenie dla
tamtejszych metod ascetycznych. Jednakże Doktor Kościoła nie proponuje samego tylko oderwania się od świata.
Proponuje oderwanie się od świata dla zjednoczenia z tym, co jest poza-światowe, a to, co jest poza-światowe, nie jest ,,nirwaną'', ale jest Osobą, jest Bogiem. Zjednoczenie z Nim urzeczywistnia się nie na drodze samego oczyszczenia, ale
poprzez miłość.
Mistyka karmelitańska zaczyna się w tym miejscu, gdzie kończą się rozważania Buddy i jego wskazówki co do życia duchowego. Św. Jan od Krzyża w czynnym i biernym oczyszczeniu duszy ludzkiej, w owych swoistych nocach ciemności zmysłów i ducha, widzi przede wszystkim przygotowanie do tego, ażeby duszę ludzką mógł przeniknąć żywy płomień
miłości. Taki jest też tytuł jego głównego dzieła (śywy płomień Miłości).
Tak więc przy całej zbieżności jest tu zasadnicza rozbieżność. Mistyka chrześcijańska poprzez wszystkie wieki, poczynając od epoki Ojców Kościoła na Wschodzie i Zachodzie, a potem mistyka wielkich teologów scholastyki, jak św. Tomasz z Akwinu oraz mistyka szkoły nadreńskiej, a wreszcie ta karmelitańska, nie wyrasta z czysto negatywnego ,,oświecenia'', które uświadamia człowiekowi zło, jakim jest przywiązanie do świata poprzez zmysły, poprzez intelekt i poprzez ducha.
Mistyka ta rodzi się z Objawienia Boga śywego. Ten Bóg otwiera się na zjednoczenie z człowiekiem i ten Bóg otwiera też w człowieku zdolność jednoczenia się z Nim, przede wszystkim poprzez cnoty teologiczne, poprzez wiarę i nadzieję, a nade wszystko poprzez miłość.
Chrześcijańska mistyka we wszystkich stuleciach, aż do naszych czasów, również mistyka takich wspaniałych ludzi czynu, jak Wincenty a' Paulo, Jan Bosco czy Maksymilian Kolbe, budowała i stale buduje chrześcijaństwo w tym, co jest dla niego najbardziej istotne. Buduje też Kościół jako wspólnotę wiary, nadziei i miłości. Buduje cywilizację. Jest to owa ,,zachodnia cywilizacja'' naznaczona pozytywnym odniesieniem do świata, zbudowana poprzez osiągnięcia nauki i techniki, które w jakimś sensie mają swój wspólny początek zarówno w tradycji filozoficznej starożytnej Grecji, jak też w Objawieniu judeochrześcijańskim. Prawda o Bogu Stwórcy i o Chrystusie Odkupicielu świata jest potężną siłą inspirującą, stałą afirmacją stworzenia, stałą potrzebą jego przetwarzania i udoskonalania.
Sobór Watykański II tę prawdę w całej rozciągłości potwierdził. Tak więc zatrzymanie się na negatywnym odniesieniu do świata, na stwierdzeniu, że świat jest tylko źródłem cierpienia dla człowieka, od którego trzeba się oderwać, jest nie tylko jednostronne, ale stanowi zasadniczą trudność dla rozwoju człowieka i rozwoju świata, który został człowiekowi dany i zadany przez Stwórcę. Czytamy w Gaudium et spes: ,,Ma więc Sobór przed oczyma świat ludzi, czyli całą rodzinę ludzką wraz z tym wszystkim, wśród czego ona żyje; świat będący widownią historii rodzaju ludzkiego, naznaczony pomnikami
jego wysiłków, klęsk i zwycięstw; świat, który -- jak wierzą chrześcijanie -- z miłości Stwórcy powołany do bytu i zachowywany, popadł wprawdzie w niewolę grzechu, lecz został wyzwolony przez Chrystusa ukrzyżowanego i
zmartwychwstałego, po złamaniu potęgi Złego, by wedle zamysłu Bożego doznał przemiany i doszedł do pełni
doskonałości'' (n. 2).
Widać z tego, że religie Dalekiego Wschodu, a zwłaszcza buddyzm, w rozumieniu świata różnią się zasadniczo od
chrześcijaństwa. Świat jest bowiem stworzeniem Bożym, jest odkupiony przez Chrystusa. Człowiek spotyka Boga w
świecie i nie potrzebuje tak bezwzględnego oderwania od świata, aby odnaleźć się w głębiach swej wewnętrznej tajemnicy.
Dla chrześcijaństwa nie ma sensu mówić o świecie jako o jakimś złu ,,radykalnym'', gdyż u początku drogi świata znajduje się Bóg Stwórca miłujący swoje stworzenie, który ,,Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne'' (J'3, 16).
W tym momencie wypada chyba przestrzec tych chrześcijan, którzy z entuzjazmem otwierają się na rozmaite propozycje pochodzące z tradycji religijnych Dalekiego Wschodu, a dotyczące na przykład technik i metod medytacji oraz ascezy. W pewnych środowiskach stało się to wręcz rodzajem mody, którą przejmuje się dość bezkrytycznie. Trzeba, ażeby najpierw dobrze poznali własne duchowe dziedzictwo, żeby także zastanowili się, czy mogą się tego dziedzictwa ze spokojnym sumieniem wyrzekać. Należałoby tutaj także przypomnieć doniosły, choć zwięzły dokument Kongregacji Nauki Wiary o niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej (15'października 1989 roku). Udziela się w nim właśnie odpowiedzi na pytanie ,,czy i jak'' modlitwa chrześcijańska ,,może być ubogacona metodami medytacji wyrosłymi w kontekście odmiennych religii i kultur'' (n. 3).
WNIOSEK - NIE W PEŁNI ZAPAMIĘTAŁEM.
Buddyzm nie uznaje Boga ale wie że są demony. Obłaskawienie, udobruchanie demonów zdobycie ich opieki jest celem praktyk wielu buddyjskich duchowych. Ich modły odnoszą się do demonów , żywiołów, duchów np. ziemi w sensie określonego terenu.
Poświęć czas na te genialne bo proste opowiadanie o buddyzmie
http://www.youtube.com/watch?v=8_KttDeJDjc
Po pierwsze - mniej istotne - wiara i intencje w buddyzmie też istnieją. Jeśli się o coś staramy, dążymy do tego, to w końcu to osiągamy. Są różne drogi, aby coś uzyskać. Również demoniczne, ale dopóki nie ma Jezusa, to to i tak jest bez znaczenia. W podróży samsary raz się jest demonem, raz ofiarą demona. Dopóki nie doznamy oświecenia, nie odłączymy się od współtworzenia tego piekła. W każdym razie mamy wpływ na swoją karmę, możemy ją kształtować.
Nie da się dotrzeć do Prawdy podróżując jedynie umysłem. Spójrz, że jednak to szlachetne ze strony mnicha, że stara się osiągnąć oświecenie, które wierzy, że jest głębokim szczęściem i przekazać to szczęście innym. "Ułaskawienie demona" może mieć charakter symboliczny - zwalczamy demona w sobie. Zabijamy swoją skłonność do zła i przestajemy zadawać cierpienie. No i w końcu - budda miłosierdzia. Rezygnuje z nirwany, aby pomagać innym osiągnąć oświecenie. Nie zna Chrystusa, ale stara się przekazać najlepsze z tego, co zna. Dobre intencje. My wiemy, że one nie wystarczą, że potrzebny jest Bóg. Ale Siddhartha Gautama tego nie wiedział, a Dobrego Stwórcy nie poznał. Doświadczał raczej cierpienia i nie rozumiał go. Próbował to zrozumieć i doszedł tylko do tego.
Dopiero Chrystus jest odpowiedzią. Ale nie można mieć zastrzeżeń do tej religii, że była niedojrzała. Bez Boga na krzyżu nie było szans na coś wiele lepszego.
Najpiękniejsze chyba i najbardziej oświecające z tego, co udało mi się znaleźć poza chrześcijaństwem jest to: ASZTAWAKRA GITA:
https://zenforest.wordpress.com/2010/06/10/asztawakra-gita-czyli-poznanie-absolutu/
Buddyjskie zaprzeczenie sobie jest rozpaczliwą ścieżka powrotu do sedna. Chrześcijanin zaprzecza sobie w sposób prosty. Zawierza się Bogu i nic nie istnieje jak tylko w Bogu.
Droga Buddyzmu do nieistnienia jest błędna jest ścieżką kompromisu z demonami jakie odnajdujesz. Sam „wywyższony pełen poświęcenie powrót” jest oznaką niczego innego jak właśnie NIE dokonania nirwany. Ona nie istnieje gdyż opiera się na istocie 100% ludzkiej na ludzkim potencjale. Stąd buddyzm zmaga się z demonami i je …umacnia. Ich teoria jest błędna.
Z buddyzmu wywodzi się kult lucyferiański New Age gdzie zrównano energie dobra i zła a tym samym adoruje się lucypera jako wielkiego nauczyciela ludzkości.
Tam gdzie Buddyzm ma litość dla demona i dąży do układu z nim do obłaskawienia, udobruchania czy przebłagania tam Chrześcijaństwo NIE układa się z demonami , krótka rozprawa „Idź precz szatanie”
Skąd go znasz tak dogłębnie ?
Nigdy nie układałem się z żadnymi demonami, żadnego kompromisu ze złem nie uznawałem! Nie ma mowy w Nieskończonej Miłości o jakimkolwiek źle. Owszem - zło pociągało, ale większemu grzechowi i zniewoleniu zawsze mówiłem - ABSOLUTNIE NIE.
Ciekawe, że jak już mnie atakowały demony we śnie to ucieczka była do Jezusa, nawet jak już byłem chwilowo poza nurtem chrześcijańskim :)
Asztawakra Gitę polecam jako bardzo interesujacą, wręcz kuszącą, ale ostrzegam, że to błędna nauka. Coś w niej jednak jest z cennej prawdy.
OTO CIEKAWOSTKA, którą obiecałem:
http://www.jubilee.org.nz/articles/buddha-prophesied-jesus/
Jeśliby te pisma pochodziły sprzed 0NE, to mielibyśmy prawdziwą rewelację. Ale o tym cicho. Może to dobry znak.
//Sam „wywyższony pełen poświęcenie powrót” jest oznaką niczego innego jak właśnie NIE dokonania nirwany. Ona nie istnieje gdyż opiera się na istocie 100% ludzkiej na ludzkim potencjale.//
Całkiem możliwe, świtało mi to, ale dotychczas tak tego nie ująłem. Zawsze, póki nie znalazłem Osobowego Boga, miałem nadzieję, że jednak jest to uwolnienie, że jest taka możliwość.
… tak na zakończenie (dla mnie), tego wątku.
Nie rozumiem, co Ty chcesz mi „powiedzieć” w w/w stwierdzeniach ?
Czy medytacje Wschodu (techniki oddechowe, koncentracja, itp.), są dobre dla naśladowców Chrystusa ?
Czy Chrystus lub Jego pierwsi uczniowie (12 apostołów / minus Judasz Iskariota / plus ap. Maciej) – wg. Ewangelii, wykonywali podobne praktyki ?
Czy zdajesz sobie sprawę, co jest celem owych praktyk medytacyjnych / oddechowych, czy to w tzw. „Walkach Wschodu”, czy w religiach Wschodu ? To samodoskonalenie, samorealizacja ( (własne „ja” – szukanie bóstwa w sobie / doskonałości), gdzie tu Wola Boża ? (gdzie „nasz krzyż”, o którym mówi Chrystus ?).
Wiedza „Wschodu” (religie, filozofia, praktyki / techniki), są bardzo popularyzowane przez ogólnoświatowy ruch New Age, przez ich „filozofię”, sprzeczną Chrześcijaństwu.
… to właśnie kala człowieka, co z niego wychodzi ! Nauka nie pochodząca od Chrystusa, tylko od tego świata (od ludzi – „mistrzów”, którym Ewangelia była obca). Nie chcę być zarozumiały, ale Duch Święty na pewno, nie skłania ludzi do takich nauk / praktyk !
Ciało człowieka – jest świątynią Ducha Świętego (doskonale !), ale przeznaczone do życia w czystości cielesnej i duchowej, powtarzam – zgodnie z nauką Mistrza / Nauczyciela – Chrześcijan, a ta nauka jest bardzo jasna i prosta ! ( … i której mamy się trzymać).
Starałem się (chociaż skrótowo), zaznaczyć to w poprzedniej wypowiedzi.
Pozdrawiam i bez urazy !
P.S.
…. człowiek - nigdy nie będzie równy Bogu ! (jeden osobnik już próbował)
"Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym" i Mk 7, 21-22
Czyli o ile myślisz (myśl pochodzi z wnętrza), że medytacja jest dla zła i Ci zaszkodzi to tak się stanie.
Czy Jezus i Apostołowie medytowali ? Tak szczegółowo Biblia nie opisuje ich życia.
ALE ..pamiętajmy, ze Jezus udał się na pustynię, gdzie przebywał w samotności ( i w ciszy zarazem) przez 40 dni ..
- Nie noszę torebki:),
- Ergo nie noszę tysiąca zbędnych przedimotów:);
- gaz, mówisz? urocze:). Ino żeby go baba zdążyła wyjąć:);
- Chemy i nne - to nie lekkie podjeście lecz zdrowy rozsądek - szukam konkretów, nie gonię za mgłą (ten temat teraz zostawiam);
- Walka , której dało się uniknąć zawsze jest walka wygraną. Osobiście nie znam idioty, który by ryzykował walkę mając kilku przeciwników;
- Dalsze kwiatki na grób naiwnych wyobrażeń o karate:) : Nie "sądzę", że mogę się obronić. Ja się po prostu obraniam:). Jak dotąd tylko parę razy, zawsze skutecznie:). Możliwe, że to naiwność. Nie będę się spierać (patrz punkt wyżej - hihi).
- Stosów dachówek nie łamię (acz dachówki to w ogóle dosyć łamliwe są - hihi). W ogóle nasz trener goni pokazówki tego typu i dobrze nam z tym:);
- Nóż wożę ze sobą w aucie, pdoobnie jak saperkę i inne szpeja (czy to też "tysiąc zbędnych przedmiotów"? - hihi). Czasem nosiłam go w kieszeni jak mi był w pracy potrzebny. W pracy powtarzam a nie w kontaktach międzyludzkich;).
Co do reszty - zgoda - karate nie jest lekiem na całe zło a szkodę na duszy może przynieść człowiekowi dowolna rzecz, zwł. jeśli będzie źle użyta. Ale czy na tym portalu naprawdę trzeba przypominać o zdrowym rozsądku i paru innych takich niemodnych kwestiach??
Efektywność mieszania zupy też się w wyniku treningu podnosi:). Acz oczywiście nie jest to głównym tego treningu celem.
Filozofia to dla mnie ględzenie. Wolę praktykę (już choćby to mieszanie zupy ma dla mnie więcej sensu - hihi).
W kwestii poświęcenie versus pragmatyzm w szw można by długo. Ale nie o to chodzi, nie to miejsce, nie ten czas. W kazdym razie "Wojownik chroni życie. Wszelkie życie." To nie ja powiedziałam, to kto inny:).
Zapraszam na herbatkę. Po europejsku. Parzoną już teraz bez skandalizującej i "grzesznej" otoczki :). Bo chodzi właśnie o to, by odrzucić to co nam obce a zostawić to, co jest po prostu i zwyczajnie praktyczne (patrz analogie z pilatesem).
…. widzę kobieto, że bardzo Ci się podoba medytacja (Wschodnia) i dlatego próbujesz przemycić takie stanowisko, demagogicznie interpretując Mk 7,21-22 !
Jezus Chrystus, czyli nasz Pan – udawał się w samotności w inne miejsca, by się modlić do Boga Ojca ! (Łuk. 9, 28-36; Łuk. 22,39-46).
„A gdy rozpuścił lud, wstąpił na górę, aby samemu się modlić. A gdy nastał wieczór, był tam sam” (Mat. 14,23)
… ale nie ma nigdzie, że przyjmował pozycję „Lotosu”, koncentrował się na oddechu lub stosował „Czakramy” !
Nie gniewaj się, ale Twoje „sedno” – to Twoje „ja”, gdyby iść za takim rozumowaniem, jak u Ciebie, Słowo Boże – można by rozumieć następująco: jeśli Chrześcijanin uzna w swoim przekonaniu, że np. magia, wróżbiarstwo, czy spirytyzm, jest dla niego dobre (bo go nie kala), to może je praktykować.
Tak Chrześcijanie przesiąkają ideami New Age !! (uniwersalne wydanie okultyzmu).
Chrześcijańska MEDYTACJA (bez ćw. oddechowych), to modlitwa do Boga i czytanie (studiowanie Biblii i refleksje nad nią); ponieważ będzie to, do Boga i inspiracją od Boga !
… i to na pewno nie kala człowieka !!
„Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” (Mat.7,21 / 7,21-23).
Polecam (z pokorą własną!), fragmenty:
I Kor. 2,10-16;
II Kor. 11,4;
II Tym. 4,3-4;
Kol. 2,23
oraz cały NT – to co tam jest, jest NAUKĄ Mistrza, a czego tam nie ma, nie pochodzi od Niego !
Pozdrawiam i jeszcze raz, bez urazy ! Niech Chrystus da Ci właściwe poznanie.
Faber